Miasto jeszcze w średniowieczu zostało ufortyfikowane ze względu na groźbę najazdów: pewien rodzaj strażnicy zbudowano na tzw. zamczysku, w północnej części miasta, niestety po zabudowaniach obronnych nie ma prawie śladu. Mimo fortyfikacji miasto zostało co najmniej dwukrotnie zniszczone przez Tatarów. Inny najazd na Rzeczpospolitą – tzw. „potop szwedzki” przyniósł Tyszowcom nie martyrologię, lecz chwałę: to tutaj została zawiązana, 29 grudnia 1655 roku, Konfederacja Tyszowiecka przeciwko Szwedom – pierwszy w kraju akt powszechnego oporu przeciw Karolowi Gustawowi. Przez wieki Tyszowce to rozwijały się (rozwój napędzała między innymi sława wytwarzanych tu doskonałych butów „tyszowiaków”), to podupadały na skutek wojen. Kiedy miejscowość przekroczyła 7,5 tysiąca mieszkańców, przetoczyła się przez nią Pierwsza Wojna Światowa, a próby późniejszej odbudowy zniweczyła Druga Wojna Światowa, zwłaszcza okrutna niemiecka okupacja. Kiedy wojna się skończyła, Tyszowce nie miały nawet tysiąca mieszkańców.
Nie ma tu dziś wielu zabytków: rynek, na którym utworzono rodzaj mini-parku, położony w centrum starych Tyszowiec (po zachodniej stronie rzeki Huczwy) jest otoczony nieciekawymi, współczesnymi budynkami. Zwraca za to uwagę pomnik najważniejszego wydarzenia w dziejach miasta, czyli Konfederacji Tyszowieckiej.
W zachodniej części miasta, przy trasie do Łaszczowa, stoi kościół parafialny pod wezwaniem św. Leonarda (zbudowany w latach 1865 - 1869 według projektu Henryka Marconiego). W kościele przechowywane są ogromne świece, o długości 6 m i wadze 45 kg, wynoszone są one w czasie procesji Bożego Ciała. Zgodnie z opowiadaną w Tyszowcach legendą, tradycja ta sięga Konfederacji Tyszowieckiej. Konfederaci trzymane podczas składania przysięgi świece stopili, a potem z wosku wylali jedną ogromną, która miała symbolizować połączenie się przysięgających w jednej konfederacji.